W sieci pojawia się mnóstwo tekstów na temat tego, że kiedy jadąc autostradą, utkniemy w aucie elektrycznym w zaspie, i przyjdzie nam tam spędzić jakiś określony czas, na pewno nie przeżyjemy. Jadąc zaś autem spalinowym, będzie to jak spacerek w letni poranek. Czy taka rzeczywiście jest prawda i elektryk nie ochroni nas i naszej rodziny przed trzaskającym mrozem? Postanowiłem to sprawdzić osobiście i to na aucie bardzo podstawowym, jeśli chodzi o elektryczny świat.
Ile czasu wytrzyma bateria Tesli Model 3 w najtańszej wersji tego auta, czyli z pakietem o pojemności 60 kWh, na siarczystym mrozie w temperaturach rzędu od – 14 do – 18°C w środku zimy?
Postanowiłem osobiście wykonać ten test, używając do tego jednego z modeli aut marki Tesla. Auto udostępnił jak zwykle niezawodny NoSmogRent, czyli największa wypożyczalnia samochodów elektrycznych w Polsce. Model 3 w podstawowej wersji, czyli wyposażony w najmniejszą dostępną u tego producenta baterię o pojemności 60 kWh. Przystępujemy wiec do samego testu.
Procedura testowa:
Samochód naładowany do 90% pozostawiłem o godzinie 16:00, zaraz po powrocie z pracy, po czym uruchomiłem Tryb Kempingowy a temperaturę wewnętrzną ustawiłem na 19°C. Taka temperatura spokojnie zapewniłaby komfort podróżnym i przede wszystkim ochroniła ich życie i zdrowie, w przypadku awaryjnego postoju powiedzmy w korku na autostradzie (to zawsze taką właśnie sytuację malują nam przeciwnicy aut elektrycznych). Szczególnie przy takich temperaturach zewnętrznych, bo…
Auto stało całą noc na mrozie przy temperaturze w zakresie -14°C –18°C
Zaraz po zakończeniu eksperymentu o godzinie 06:30, kiedy wyjeżdżałem do biura, auto wskazywało właśnie -18°C. Trudno więc stwierdzić dokładnie jaka była temperatura, bo mój dom otoczony jest drzewami, być może dlatego samochód pokazywał tylko -14°C. Faktem jest, że było bardzo zimno.
(Przyjmuje zatem zakres od -14 do -18, jako realna temperatura w której stało auto)
Rano o 6:30 ciągle mieliśmy 40% stanu naładowania baterii. Do pracy wyjechałem bez żadnego stresu o temperaturę czy zasięg.
Wyniki
Stan baterii który początkowo wynosił 90% po 15,5 h ogrzewania wnętrza kabiny do 19°C, czyli z włączonym tak zwanym trybem kempingowym, zmniejszył się do 40%. Tak więc przez 15,5 godziny auto utrzymywało zadaną temperaturę i zużyło dokładnie 50% baterii. Jeśli pobawimy się prostą matematyką, okazuje się, że w Tesli Model 3 z baterią o pojemności 60 kWh, stojącej na minimum 14 stopniowym mrozie (być może temperatura była nawet niższa), możemy bezpiecznie spędzić 31 godzin.
Co prawda przez ponad 30 lat posiadania prawa jazdy i zrobienia zapewne setek tysięcy kilometrów po całej Europie i nie tylko, zarówno latem jak i zimą, nigdy w zaspie nie utknąłem. Tym bardziej w zaspie na autostradzie, jak to jest opisywane w chwytliwych i bardzo poczytnych artykułach przeciwników aut na prąd. Jednak dla pokazania prawdy pobawiłem się w testera. Autami elektrycznymi zajmuję się już 12 lat, można powiedzieć że znam je od podszewki. Tak więc teksty w których czytam tego typu bzdury, po prostu uważam za śmieszne z jednej strony a nierzetelne i wprowadzające w błąd z drugiej.
Mamy odpowiedź na „autostradowo-zaspowo-mrozowe” problemy i obawy podczas zimy.
Brzmi ona: Dla Modelu 3, z baterią 60 kWh – wynik to 31 godzin!
Można ten wynik poprawić, obniżając nieco temperaturę w kabinie auta. Jeśli jesteśmy ciepło ubrani a zakładam, że zimą nie jeździmy w krótkich spodenkach, wynik ten można poprawić. Gdybyśmy temperaturę w kabinie obniżyli do powiedzmy 15°C. Co również pozwoliłoby nam przeżyć tego typu „kataklizm”. Wówczas moglibyśmy liczyć na to, że standardowa bateria o pojemności 60 kWh, pozwoli nam na spędzenie dodatkowych 7,6 h w aucie bez uszczerbku na zdrowiu. Wszystko zależy od temperatury zewnętrznej oraz temperatury, jaka ma być zachowana wewnątrz kabiny samochodu.
Analizując twarde dane widzimy, że nasze 31 godzin spędzone w wielkiej zaspie na autostradzie, spokojnie wystarczy, aby wszelka pomoc do nas dotarła. 31 godzin, to sporo ponad doba. W dzisiejszych czasach mamy środki transportu służb na bardzo wysokim technicznym poziomie. Łącznie z helikopterami. Tak więc nie powinno być problemu, aby ktoś dotarł, na tą nieszczęsną zasypaną śniegiem autostradę i nas z auta ewakuował😊.
Większa bateria = lepszy wynik.
Jeśli weźmiemy pod uwagę Model 3 Tesli z większą baterią, czyli 82,1 kWh, uzyskany wynik będzie jeszcze lepszy. Obecnie poruszam się właśnie taką wersją, czyli modelem zwanym przez producenta Long Range. Użyteczna dostępna energia to około 75-76 kWh.
Na ile taka bateria wystarczy?
Znów, stosując prostą matematykę, możemy wyliczyć, że większa bateria, wystarczy do ogrzania kabiny do 19°C, przez czas prawie 43 godzin. Jeśli obniżymy nieco temperaturę zapewne osiągniemy wynik 48 godzin, bez żadnego problemu. To oznacza, aż dwie doby spędzone w aucie, podczas których samochód elektryczny zapewni nam odpowiednią temperaturę, aby przeżyć!!!
Oczywiście, to sytuacje czysto hipotetyczne a ilość godzin zależy od stanu naładowania baterii. Tak jak w przypadku aut spalinowych, zależy to od tego, ile paliwa zostało nam w baku.
Nie wierzcie kłamliwym artykułom.
Czy jest się więc czego bać?
Moim zdaniem absolutnie NIE, bo…
Po pierwsze, nie zdarzają się u nas tak wielkie zaspy na autostradach (ani poza nimi), aby uwięzić dziesiątki czy setki samochodów, na kilkadziesiąt godzin w jednym miejscu. Takie rzeczy, to tylko w filmach rodem z Hollywood.
Po drugie, nawet auto elektryczne z bardzo podstawową wielkością baterii, jest w stanie utrzymywać nas przy życiu grubo ponad 30 h.
Przez taki czas, każda ekipa ratownicza jest w stanie do nas dotrzeć, nawet jakby miała iść na piechotę😊.
Podsumowując, nie ma się czego obawiać. To wszystko wymysły i totalne bzdury ludzi, którzy w życiu nie siedzieli w samochodzie elektrycznym. Elektryk to takie samo auto jakim jest auto spalinowe. Jedyną różnicą jest użyty tam napęd. Poza tym nie ma żadnych różnic. Równie dobrze można by wyżywać się na autach z instalacją gazową. Bo przecież jeżdżą na gazie a nie benzynie czy oleju napędowym. Jednak czy ktoś tak robi? Nie.
Nie rozumiem więc kompletnie skąd ta nagonka i nienawiść do samochodów elektrycznych. 100 lat temu postępem były samochody, które wyparły konia, jako środek transportu. Dziś mamy auta na prąd. Kto wie co będzie za 50 czy 100 lat? Może będziemy latać a nie jeździć? Może będziemy się teleportować, co dziś oglądamy tylko w filmach? Przyszłość pokaże, jednak nie możemy traktować kolejnych wynalazków (dziś motoryzacyjnych), jak zła koniecznego. Każdy rodzaj napędu ma swoich zwolenników i przeciwników. Trzeba jednak być otwartym na nowości, bo to one są siłą napędową rozwoju całego rodzaju ludzkiego…