Gdzie tu się wybrać kiedy lato za pasem?
My nie mamy z tym żadnego problemu. Moja żona zawsze wymyśli coś (jakiś kierunek), ciekawego, pięknego, z ładną pogodą, lazurową wodą, rewelacyjnym jedzeniem (jak zawsze:) i miejscem noclegu w którym naprawdę można odpocząć. Czy Wasze żony też tak maja? Mam nadzieję, że tak. Bo moje obowiązki to zapewnienie transportu (czytaj, kolejne fajne auto elektryczne), opłacenie autostrad, i zaplanowanie przystanków na ładowanie. Choć to ostatnie jest mocno umowne. Nigdy nie jedziemy według sztywnego planu. Zazwyczaj jest to jazda na żywioł a nasze przystanki determinują różne potrzeby. Jakie? Na przykład przymus pójścia na małe „siku” czy to przez nas, czy przez naszego psa Leona. Wypicie małej czarnej, nieodzownej podczas długich podróży. Zjedzenie czegoś pysznego, co wieziemy ze sobą, lub zakupimy w przydrożnych restauracjach, lub hotelach w których nocujemy po drodze.
Sycylia to nasz kierunek
Tak! właśnie taki był wybór. Największa wyspa Morza Śródziemnego ma wiele do zaoferowania. Właśnie ona została naszym wyborem, na letni wypad. Wypad, który trwał 3 tygodnie i podczas którego przemierzyliśmy 7300 km nasza elektryczną Teslą Model 3 w wersji Long Range. Auto jest wyjątkowe. Jak zwykle dostaliśmy je od naszego partnera, czyli firmy NoSmogRent, największej w kraju wypożyczalni aut napędzanych w 100% energią elektryczną.
Sycylia to kierunek bardzo odległy. Bardzo historyczny, oraz bardzo smaczny:) Zarówno jeśli chodzi o miejscową kuchnię, jak i lokalne wina, wytwarzane właśnie na tej wyspie. Nasza droga to aż 3 dni jazdy. Każdego dnia pokonamy prawie 1000 km europejskich autostrad. Zaś naszym celem ostatecznym jest miejscowość Lascari. Położona nad samym morzem, do plaży mieliśmy 500 lub 1000 metrów, w zależności od wybranej trasy. Mowa oczywiście o pieszym spacerku. Przyznam, że owe 1000 metrów, robione w promieniach sycylijskiego słońca, niosąc na dodatek, leżaki, koce, parasol i milion innych rzeczy, czasami dawało się we znaki. Człowiek spływał potem, ale o tym nieco później.
Auto wyjątkowe
Od naszego partnera dostaliśmy auto wyjątkowe. Wyjątkowo wyglądające. To flagowiec firmy NoSmogRent, Tesla Model 3 w wersji Long Range. Niemłoda bo mająca już na liczniku ponad 170 000 km, jednak nie sprawiająca absolutnie żadnych problemów. Napęd na 4 koła i 490 koni mocy, to coś co zdecydowanie przydaje się podczas jazdy przez Europę, z jej krańców położonych bliżej północy, aż na samo południe gdzie przecież leży kolorowa Sycylia.



Piękny limonkowy kolor, to znak rozpoznawczy tej Tesli. Będzie nim również na szlaku. Szlaku wiodącym z Polski przez Czechy, Austrię, całe Włochy, aż po kraniec Sycylii. Całkiem niedaleko Palermo. Podczas tej podróży byliśmy wielokrotnie zaczepiani przez włoskich elektromobilistów, którym jestem dobrze znany. Od lat bowiem udzielam się na włoskich, francuskich, austriackich, szwajcarskich i wielu innych forach związanych głównie z autami Tesli, ale też ogólnie z autami elektrycznymi. Tym razem zostałem zaproszony przez 3 włoskie grupy do tego, aby publikować informacje o naszym przejeździe Teslą z Polski na Sycylię.
Włosi mogli nas więc namierzyć na ładowarkach, na autostradzie i w restauracji (co również miało miejsce). Było to bardzo przyjemne, czułem się nieco jak celebryta, będąc rozpoznawanym w publicznych miejscach, przez obcych mi ludzi. Poza tym Włosi to bardzo przyjacielski i miły naród. Chętnie pomogą jeśli trzeba i zdecydowanie ugoszczą, jeśli tylko złapiecie wspólny język. Choć nie znam włoskiego (moja żona radzi sobie z tym językiem zdecydowanie lepiej ode mnie) to zawsze mogłem się bez problemu dogadać z Włochami. Po angielsku, po włosku (zaledwie kilka słów i zwrotów) oraz za pomocą rąk. Tak, ręce są przydatne w tym kraju, a gestykulować Włosi potrafią, chyba jak żaden inny naród w Europie:)
Testujemy torby od KJUST
Nasz kolejny partner, firma ElectricMobility.Store, zapewniła nam nie lada atrakcję. Były to dedykowane do naszego modelu Tesli torby, marki Kjust. Idealnie wykorzystujące przestrzeń bagażników. Uszyte z super mocnego materiału, odpornego na naprawdę wiele, od złej pogody, po złe traktowanie:) Porządne zamki również wiele zniosą.
Torby okazały się nadzwyczaj pojemne i idealnie zmieściły się tam, gdzie zmieścić się miały. Bagażnik został więc nimi wypełniony, a jedna duża torba pojechała z nami pusta. Po prostu nie mieliśmy co w nią zapakować. Zapytacie, po co więc pojechała? To kluczowe… po to, aby zostać wypełnioną po brzegi, zakupowymi sycylijskimi niespodziankami, które planowaliśmy przywieść ze sobą do domu.
Torby (dwie największe) miały kółka i rączkę, zupełnie jak w walizkach. Jednak mieściły zdecydowanie więcej rzeczy niż walizka. Poza tym były lepiej dopasowane do bagażnika, posiadając specjalne ścięcie z jednej strony aby lepiej przylegać do tylnej kanapy w aucie. Jest ona położona nieco pod kątem, więc torby poprzez swój kształt przylegały do oparcia kanapy wręcz wzorowo.



Torby możecie zamówić u naszego partnera, czyli ElectricMobility.Store, w atrakcyjnej cenie. A jak leżą one w bagażniku Tesli Model 3, możecie zobaczyć na zdjęciach. To zdecydowanie produkt ułatwiający zmieszczenie wszystkiego, co chcecie zabrać ze sobą na wakacje. Powiem więcej. Wasze żony chyba nie dadzą rady zapełnić całego zestawu od Kjust. Torby mogą pomieścić ogromną ilość rzeczy. My, mimo że zabieramy ze sobą zazwyczaj „pół domu”:), nie daliśmy rady zapchać wszystkich toreb z kompletu. Miało to jak napisałem wyżej swój duży plus. W drodze powrotnej komplet był już wypakowany po brzegi…


Kraków – baza wypadowa
Tak, Kraków jak już wielokrotnie podkreślałem, to nasza baza wypadowa na Europę. Miasto przyjazne i posiadające mnóstwo stacji ładowania. Można więc się naładować, tuż przed trasą i ruszyć z pełną baterią na europejskie szlaki.
Wstaliśmy raniutko, a o godzinie 4:37 już mknęliśmy w kierunku autostrady wiodącej do Katowic a dalej do Czech. To nasza stała trasa, lub może lepiej powiedzieć jedna z naszych tras, w zależności od tego gdzie jedziemy. Nie lubię tędy jeździć. I to zdecydowanie. Dlaczego zapytacie? To proste. Całe moje życie podróżnicze, na początku autami spalinowymi, teraz od ponad dekady elektrykami, jadę płatnym odcinkiem Kraków – Katowice, który wiecznie jest w remoncie. Od kiedy pamiętam, od kiedy powstał, ten odcinek liczący kilkadziesiąt kilometrów, zawsze był, jest i chyba będzie remontowany. To upierdliwe, ale na szczęście wspomniany odcinek jest dość krótki. Potem, kiedy miniemy Katowice, trafiamy do innego autostradowego świata… znacznie lepszego świata:)


Czy można remontować autostradę przez dwie lub trzy dekady? W Polsce można… jak się okazuje!
Czechy witają nas piękną pogodą
W tym kraju zawsze się dobrze czuję. Zapewne przez ich wyborne piwa i jedzenie, które bardzo lubię. Zupełnie przypadkowo, bardziej z potrzeby skorzystania z WC, niż potrzeby ładowania auta, zatrzymaliśmy się w restauracji sieci McDonald’s. W miejscowości Bravatnice, tuż przy autostradzie. Mimo, że nie musiałem ładować samochodu, stosuję zawsze zasadę ABC, co po polsku oznacza „zawsze bądź naładowany”. To ważna zasada i zdaje egzamin, szczególnie podczas długich podróży.
Wracając do samego miejsca. Nowy McDonald’s, czyściutki z miłą obsługą. Porządny i naprawdę duży parking. Oraz stacje ładowania. Czeski operator FutureGo. Stacje małej mocy, ale nawet 50 kW, spokojnie wystarczy, aby podładować nieco auto, przy okazji postoju. Nie planowanego co prawda ale jednak. Pół godzinki przerwy na toaletę, wyprowadzenie Leona na spacer, oraz małą czarną w towarzystwie zestawu śniadaniowego, to aż nadto czasu, szczególnie że nasza bateria była w ponad 80% pełna. Nie wymagała więc ładowania, ale jeśli stacja jest i działa, warto zawsze wrzucić trochę dodatkowych „elektronów”.
Tak więc, najpierw obudziliśmy Leona, potem podpiąłem samochód do stacji ładowania, a potem poszliśmy coś przekąsić i zdecydowanie „nakawować” się, jeśli wiecie o co mi chodzi:), przed dalszą drogą w kierunku Austrii.



Mikulov, lubimy się tu zatrzymywać
Ta miejscowość to właściwie nasz postojowy pewnik. Nawet jak nie musimy i tak się tu zatrzymujemy. Jest tu jeden z naszych ulubionych hoteli, mowa o Hotelu Zamecek. Kiedyś zdarzało się, że nocowaliśmy w tym hotelu, jednak od kiedy ruszamy z Krakowa a nie z Lublina, Zamecek jest zbyt blisko położony aby tu spędzić noc. Naszym planem była zdecydowanie większa odległość, jednak mały postój w Mikulovie to zawsze dobry pomysł.
Nasza Tesla trafiła na HUB ładowania wspominanej wcześniej czeskiej sieci FutureGo. Wybrałem najmocniejszą stację o mocy 360 kW. Zrobiłem również zdjęcie nietypowego zakazu. Zakazu „siusiania” w tym właśnie miejscu. Mało tego, jeśli ktoś ten zakaz złamie, może stać się iście międzynarodową gwiazda platformy Youtube:)


Cóż, Czesi to dowcipny naród, jak widać. Albo po prostu mieli kłopoty z niekulturalnymi turystami? To możliwe… i nieco dziwne, bo tuż obok, jest aż dwa hotele, toalety zewnętrzne, oraz stacja benzynowa. Tak więc dla chcącego, nic trudnego. Można skorzystać z toalety, bez żadnego problemu. My idziemy zawsze do hotelu Zamecek. Siadamy na małe piwo, dla kierowcy mają tu wersję 0%, pysznego i zimnego Pilsnera. Odpoczynek z pięknym widokiem na zamek w Mikulovie, daje nam odrobinę relaksu. Spokój i chwila wytchnienia, są podczas długich podróży bezcenne. Obserwujemy przejeżdżające samochody i budzące się do życia małe czeskie przygraniczne miasteczko. Miło… ale pora ruszać w dalszą drogę, Tesla jest już naładowana.
Austria, jeszcze tylko kawałek drogi
W tym kraju mamy również swoje ulubione ścieżki. Małe przydrożne miejscowości, stacje ładowania różnych operatorów. Od Superchargerów Tesli, przez super mocne IONITY, aż do lokalnych firm jak MER, Kelag, czy bardzo tanie ładowanie na stacjach Lidla. Już pierwszy mały sklep, przy okazji ładowania naszej Tesli, pokazuje nam coś, co bardzo lubimy i coś co ma naprawdę atrakcyjną cenę, jak na Austrię. To szparagi, które kosztują tu 6 euro za pół kilograma. To nieco ponad 25 złotych. Dobra cena.
Jednak w trasie ważne są ceny ładowania Waszego elektryka. Jeśli możecie sobie pozwolić na pobyt w hotelu, obok którego znajduje się austriacki Lidl, zdecydowanie polecam. Ładowanie auta na stacjach Lidla w Austrii, to super atrakcyjna oferta. Cena ładowania AC, czyli wolnego, poprzez kabel TYPE2, to zaledwie koszt 0,19 euro za 1 kWh. Oznacza to, że w złotówkach zapłacimy zaledwie 0,81 złotego za 1 kWh energii. Co z kolei oznacza, że jeśli przyjdzie nam naładować baterię wersji Long Range Tesli, załóżmy, że nawet całą, czyli dostępne 76 kWh netto. Zapłacimy za pełną baterię zaledwie 62 złote. To super oferta, jak na ładowanie na publicznej stacji. Przyznam szczerze, że w domu mam drożej. Moja stawka to obecnie 1,04 zł. za 1 kWh. Drożyzna, chyba trzeba się przeprowadzić do Austrii w okolice jakiegoś Lidla:)



Nareszcie u celu…
Po przejechaniu ponad 860 km. w końcu dotarliśmy do naszego hotelu. Miejsca absolutnie wyjątkowego, które zaczarowało nas od samego początku. Położony po środku niczego, w pewnym momencie myślałem, że się zgubiliśmy. Jednak nawigacja doprowadziła nas pod same hotelowe drzwi. Ten hotel, tak jak jego właściciele jest wyjątkowy. Położony nad górskim jeziorkiem, niewielkim, lecz bardzo urokliwym. Sam hotel jest bardzo stary, otoczony pięknym ogrodem. Jednak o tym wszystkim, przeczytacie w kolejnej części. Tu musiałbym za dużo piać z zachwytu nad naszym pobytem w Parkhotel Tristachersee.
To miejsce bardzo wyjątkowe, wiec pozwólcie, że będę piał z zachwytu… lecz w kolejnej części naszego długiego i pełnego wrażeń wyjazdu, na największą wyspę Morza Śródziemnego.
Koniec części 1.