Chianti… i wszystko jasne

To wino, jest jak esencja Toskanii. Toskania jest piękna i pyszna. Można tu zjeść Stracotto lub Bistecca alla Fiorentina, dania emblematyczne i zarazem przepyszne…

Ale czym popić te smakołyki? Może coś z win czerwonych? Może doskonałe i pełne w smaku Chianti? Tak, będzie tu pasować idealnie.

Chianti, to jedna z najstarszych i najbardziej rozpoznawalnych kategorii win włoskich, będąca synonimem tradycji, jakości oraz autentycznego smaku Toskanii. To tam możecie poznać to wyjątkowe wino . Próbowałem go wielokrotnie i powiem Wam szczerze. Zawsze ale to zawsze, Chianti wchodzi gładko i wyjątkowo dobrze. Bez skutków ubocznych. Wina Chianti, pochodzą z malowniczo położonego regionu w środkowej części Włoch.

Najlepszy skład… dla mnie?

Podstawą są winogrona Sangiovese – głównego składnika tych wyjątkowych win. Jednak najlepiej smakują mi blendy. Ten który jest, przynajmniej dla mnie bardzo wyjątkowy, to 80/20. 80% Sangiovese i 20% mieszanki Cabernet Sauvignon i Petit Verdot. To jest właśnie mistrzowskie Chianti. Choć inne również nie są złe. Jednak ten wyjątkowy blend, powala mnie smakiem i aksamitnością.

Wina Chianti słyną z charakterystycznej równowagi między owocowymi nutami, takimi jak wiśnie, śliwki i jeżyny, a delikatnymi taninami oraz przyjemną świeżością. To właśnie te cechy sprawiają, że Chianti doskonale komponuje się z szeroką gamą potraw.

Można je „popijać” do dań głównych, ale świetnie nadają się zarówno, do deski serów, jak i wybornych włoskich wędlin. Nie pijcie go jednak do kalabryjskich i piekielnie ostrych wędlin, bo po prostu się nie nadaje. Ostrość zabije smak, a Wy wytrąbicie całą butelkę na raz. I nie łudźcie się… ta butelka nie ugasi pożaru w waszych ustach. Przetestowałem i nie to żebym narzekał. Chianti smakowało wybornie. Ale po prostu go szkoda, do takich zadań, jak gaszenie pożaru po kalabryjskiej Spinacie. Bo o niej tu mowa. Jest faktycznie strasznie ostra. Chianti zaś nie pasuje do tak ostrych dań czy wędlin. Chianti, to wino którym mamy się delektować i docenić jego zalety. Jedzenie zaś ma być tylko dodatkiem, tłem. Pierwsze skrzypce ma grać Chianti… o to tu chodzi.

To Chianti przywieźliśmy prościutko ze słonecznej Toskanii. Było wręcz wyborne.

Danie główne i oczywiście Chianti

Jeśli masz w planie niedzielny obiad, warto zrobić obiadowy Blend, całkiem jak z winem. Polędwica Wellington (wersja mojej żony), w towarzystwie pure z pietruszki, mini cukinii z kwiatami, pieczarek i marchewki duszonej na maśle. Dodatkiem był sos demi-glace na bazie, oczywiście Chianti. Zobaczcie sami, czyż to nie wygląda niesamowicie i przepysznie (zapewniam, że tak również smakowało:)

Ten obiadowy zestaw był niesamowity. Chianti zaś, dopełniło go idealnie, dodając swoje zrównoważone nuty do smaków obecnych na talerzu. Nie na darmo fachowcy od wina orzekli, dawno temu, że do wołowiny idealne jest czerwone wino. Nie kłócę się z tym, bo dla mnie, również jest to tandem idealny.

Jest Chianti i Chianti🤔…

Pijcie Chianti, bo to doskonałe wina. Jednak jeśli chcecie spróbować czegoś naprawdę wyjątkowego, wydajcie więcej kasy i jedźcie do doliny Chianti. To tam znajdziecie napój Bogów (według mnie:). Mowa o Chianti Classico!!! Etykieta będzie miała symbol czarnego koguta i duuużo wyższą cenę. Warto ją zapłacić. Powiadam Wam, warto i to zdecydowanie. Ale jeśli już wydacie sporo kasy na Chianti Classico, usiądźcie wygodnie w fotelu, najlepiej z pięknym widokiem. Wybierzcie dobre szerokie szkło, aby wino złapało „oddech” po nalaniu do kieliszka. Odczekajcie chwilę… i delektujcie się czymś absolutnie wyjątkowym. Classico pijam raczej solo. Bez przekąsek, soli, cukru i innych rzeczy, które mogłyby wpłynąć na odbiór jego smaku.

To jest jak kontemplacja chwili, ucieczka z własnego ciała i wyłączenie wszystkich zmysłów. Tylko ja, piękny widok, i kieliszek Chianti Classico… Happy Days!

Bez dwóch zdań. Piękne wspomnienia. Dziś, niestety piję Gin&Tonic. Nie to żebym go nie lubił, ale po prostu wytrąbiłem ostatnia butelkę Chianti, jaka spoczywała na półce. Cóż, szkoda… życie jest jednak okrutne:) Chociaż przy Ginie, fajnie się pisze artykuły😉.

To już chyba wszystko na temat Chianti. Jak wiecie nie jestem fachowcem od win i opisuję to co znajdę i czego spróbuję. Ale przynajmniej wiecie, że nie ma tu ściemy. Jeśli coś mi smakuje, to o tym piszę. Jeśli nie, to nie znajdziecie tego na naszej stronie… bo jaki sens ma opisywanie byle jakich potraw, miejsc czy trunków.

Spróbujcie Chianti, mówię Wam, warto… bezapelacyjnie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *