Jak się okazuje nasza pierwsza wyprawa autem elektrycznym, do dziś budzi pozytywne emocje i bardzo miłe wspomnienia.
Było to wiele lat temu. Autem które zawiozło nas do Bawarii na słynny Oktoberfest, był Tesla Model X, w wersji 90D. Auto posiadało napęd na cztery koła oraz moc 525 koni mechanicznych. Do niezaprzeczalnych zalet tego elektrycznego samochodu należało przede wszystkim darmowe ładowanie auta na stacjach Supercharger Tesli w całej Europie. Jego przestronność, jeśli chodzi o możliwości zapakowania bagaży. Jak również niesamowite wrażenie, jakie samochód ten robił na każdym przystanku, gdy otwierałem tylne drzwi, zwane tu Falcon Wing Doors.
Co prawda poprzez to, że auto jest ogromne i ciężkie (2,5 tony), zasięg nie należał do oszałamiających, jednak można było spokojnie przejechać do 300 km w trasie, oczywiście nie szalejąc zbytnio. Nie przeszkodziło to w sprawdzeniu przez krótką chwilę czy Model X osiągnie deklarowaną prędkość maksymalną, która według producenta wynosi 250 km/h. Tesla nie przesadziła ani trochę, co do możliwości Modelu X. Osiągnął on maksimum, a nawet je nieco przekroczył. Osiągnęliśmy 254 km/h. Próba była robiona na odcinku niemieckiej autostrady, bez ograniczenia prędkości. To tylko taka mała ciekawostka:)
Zalety Modelu X
Tak, to temat rzeka, ale dla nas, europejskich włóczykijów, największą zaletą jest pakowność tego auta. Jego ogromne rozmiary, dają nadzieję na to, że spakujemy tu wszystko co chcemy ,a nawet więcej. Tak też jest w rzeczywistości. Pokrywa się ona z wyobrażeniem w 100%. Wielki tylny bagażnik, a pod nim dodatkowa przestrzeń bagażowa. Wielki tak zwany Frunk, czyli przedni bagażnik. W każdą z tych przestrzeni można zapakować ogromne ilości bagaży. Nawet największe walizki bez problemu pomieszczą się w Tesli Model X.
Ładowanie za granicą
To po prostu łatwizna i sama przyjemność. Ilość stacji Supercharger Tesli w Europie Zachodniej jest niesamowita. Można powiedzieć, że to ogromna liczba ładowarek o mocach 150 i 250 kW. Starsze auta jak nasz X są w stanie przyjąć maksymalnie 150 kW. Auta nowsze jak Model 3 czy Y, oraz najnowsze modele Tesli S i X, chwalą się już możliwością ładowania z mocą aż 250 kW, a nawet nieco więcej. Oczywiście, jeśli jesteście w takich krajach jak Niemcy, Włochy, Austria, czy inne położone na południe lub zachód od polskiej granicy, oprócz Superchargerów Tesli macie do dyspozycji również innych operatorów ładowania. Jednak podróżując samochodem marki Tesla, zdecydowanie najlepszą i najwygodniejszą opcją aby naładować naszego elektryka jest sieć ładowania Tesli.
Również w miejscach docelowych, jakimi są hotele w których nocowaliśmy podczas całej podróży, można znaleźć ciekawe opcje naładowania auta. Często są to uniwersalne stacje ładowania typu WallBox, lub te produkowane i dedykowane tylko autom Tesli. Czasami hotel dla swoich gości udostępnia taką stację ładowania za darmo, czasami jednak pobiera opłatę. Nie są to duże kwoty. Wahają się od 10 do 20 euro za usługę, dzięki której możemy uzupełnić prąd w baterii do 100%. Co pozwoli następnego dnia rano, komfortowo ruszyć w dalszą drogę.
Jak widzicie nawet jeśli przyjdzie nam zapłacić, to koszty nie są strasznie wysokie. Takie kwoty są dość rozsądne, jeśli chodzi o politykę hoteli. Wiadomo, że opcja darmowego ładowania jest zdecydowanie najlepsza. Niestety hoteli oferujących taką właśnie wersje, jest stosunkowo niewiele.
Droga…
Cała trasa do Monachium z Lublina, skąd wyruszyliśmy liczyła prawie 1250 km. Nie jest to daleko, jednak kiedy jeździmy po Europie na tego typu wypady, priorytety są dwa. Pierwszy z nich to relaks i odpoczynek. Drugim jest brak planu i pośpiechu. Po co się śpieszyć, to nie wyścigi. Po prostu jedziemy, a kiedy widzimy po drodze coś interesującego, natychmiast robimy przerwę aby pozwiedzać lub zrobić zdjęcia.
Sama trasa to w 95% oczywiście autostrady. To właśnie nimi jedzie się najszybciej. Jednak zanim dotarliśmy do urokliwej i pięknej Bawarii, postanowiliśmy zażyć małego relaksu u nas, w Wiśle. Hotel Gołębiewski, zawsze miło nas wita i zapewnia odpoczynek na odpowiednim poziomie. Kąpiele i moczenie się godzinami w zdrowotnych wodach basenów z bąbelkami, to coś co zawsze wpływa nas ans pozytywnie. Oczywiście wyżywienie, też nie pozostaje bez znaczenia. Takie specjały jak ryby, znakomicie przyrządzone. Raki, czy krewetki. Wyśmienite wędliny. To wszystko nie pozostaje obojętnym dla naszego samopoczucia.
Czas ruszać
Po atrakcjach Hotelu Gołębiewski w Wiśle, rano ruszmy w dalszą drogę. Kierunek Monachium, ale nie bezpośrednio:)
Nasze auto w nocy, ładowało się w garażu technicznym w hotelu, ponieważ niestety Gołębiewski nie był jeszcze wyposażony w stację ładowania pojazdów elektrycznych. Rano Tesla była naładowana do 100% i śmiało mogliśmy ruszyć w dalszą drogę. Do Monachium mieliśmy nieco ponad 800 km. W miarę zbliżania się do Bawarii, magicznej krainy, widoki stawały się coraz piękniejsze a my kuszeni wyglądem bardzo często występujących tu zamków, nie mogliśmy się oprzeć pokusie obejrzenia choć niektórych z nich.
Wiedeń to super przystanek w dalekiej trasie
Zwiedzając malownicze miejsca Niemiec czy Austrii zawsze warto wpaść do Wiednia. Na nasz nocleg wybraliśmy hotel Schani Wien. Nowoczesny, minimalistyczny. Zdrowa żywność i soczek, który sami możemy wycisnąć na śniadaniu, ze świeżych owoców i warzyw, dodaje temu hotelowi uroku. Dodatkowym atutem jest możliwość zarezerwowania sobie miejsca w parkingu podziemnym. Dla aut EV oraz Tesli są miejsca wyposażone w stację ładowania.
Kiedy przyjedziecie do Wiednia a pora będzie późno popołudniowa lub wieczorna polecam Wam jedno, obowiązkowe i przepyszne miejsce. Bardzo stare i ciągle od wielu dziesiątek lat specjalizujące się w jednym wybitnie przygotowywanym tu daniu. Mowa o Wiener Schnitzlu, przyrządzanym w restauracji Figlmuller, działającej nieprzerwanie od 1905 roku.
Ich cielęcy „kotlecik” w panierce jest po prostu daniem rewelacyjnym. Każdy powinien go zjeść przynajmniej raz w życiu. Uważajcie jednak, bo niełatwo dostać się do tej starej wiedeńskiej restauracji. Wymagane są rezerwacje. Podpowiem Wam tylko, w tajemnicy, że jeśli bardzo mocno poprosicie, to jest możliwość wbicia się między rezerwacjami innych klientów. Jednak trzeba wtedy jeść naprawdę szybko:)
Ślinka cieknie
Zobaczcie poniżej, co podają pod tym znakomitym kulinarnym adresem. Dosłownie wszystko jest takie jak być powinno. Bez dwóch zdań. Lokalne wino, dobrze schłodzone, no i Wiener Schnitzel, który zachwyci każdego. To zdecydowanie pewne danie i godne polecenia miejsce. Możecie się tam udać w ciemno, i na pewno wyjdziecie zadowoleni i najedzeni. Jak widać sznycelek jest słusznych rozmiarów. Nie oszczędzają tam na porcjach:)
Na tej kulinarnej uczcie zakończyliśmy kolejny dzień. Potem już tylko sen, aby rano ruszyć wypoczętym w stronę Monachium. Zahaczając jednak o jeszcze jedno bardzo interesujące miejsce.
O tym jednak w kolejnym artykule z serii Elektromobilnych Przewodników po Europie. Koniec części 1 – Bawaria.