Czas powrotu…
Niestety każdy urlop się kiedyś kończy, również chorwacki Road Trip, dobiegł końca. Choć szkoda było wyjeżdżać z tego jakże urokliwego półwyspu, z wijącymi się górskimi dróżkami, z lazurowym morzem i z wodą tak czystą, jak byśmy dopiero co napuścili jej z domowego kranu. Będziemy tęsknić za wybornym jedzeniem, i za jeszcze lepszym winem. Za zachodami słońca, które chowało się w morskiej toni każdego dnia.
Happy Days… niestety się kończą i czas na powrót do domu.
Postanowiliśmy popłynąć promem na stały ląd z półwyspu, w związku z tym zakupiłem bilet na prom online, jednak kiedy raniutko pojechaliśmy na miejsce, przywitał nas tam korek aut, tak długi, że nie było szans na dostanie się na prom. Przestrzegam Was, nie kupujcie biletów, bo kasy nikt nie odda, (posiadanie ważnego biletu nie gwarantuje dostania się na pokład promu) obliczywszy, że nasza Tesla nie zapakuje się na statek, ma on niestety ograniczoną pojemność. Jednocześnie nie chcąc czekać na kolejny prom za kilka godzin, zburzyłoby to cały plan podróży. Zawróciłem żwawo i pogoniłem około 100 km trasą przez Półwysep Peljesac.
Męczące? Zapewne, ale dla mnie jazda Teslą jest jak najlepsze wakacje, więc nie narzekałem…
Droga była spokojna, pogoda piękna. Ładowanie odbywało się głównie na stacjach Supercharger. Ładowania w Dugopolje i Karlovac, przebiegały sprawnie, jednak pierwszy SuC znajduje się w miasteczku koło hotelu. Ładowałem się tam kilkukrotnie i zawsze to miejsce jest smutne i jakby opuszczone. Słaba lokalizacja według mnie. Karlovac, pod względem położenia jest dużo lepszy, niestety akurat podczas naszego pobytu zaliczył awarię z ograniczeniem mocy i rzeźbiliśmy trzydzieści kilka kW, zaledwie. Moc? Tragedia jak na stację, która ma dać nawet 150 kW. Ale kawa na stacji obok bardzo zacna. Stworzyła się nawet niemała kolejka aut.
Powrót inną drogą
Kierujemy się tym razem na Węgry i Słowację, zupełnie inaczej niż na początku, kiedy jechaliśmy do Chorwacji. Trasa przebiegała przez Czechy, Austrię i Słowenię. W drodze powrotnej postanowiliśmy nieco zmienić kierunek. Zajrzeć do bratanków Węgrów, oraz przeciąć Słowację. Tym razem droga przebiega gładko, nie było burz ani tym bardziej uciążliwego gradu. Jazda przez Węgry ma jedną wielką zaletę. Ponieważ Tesla nie ma pozwolenia na handel energią elektryczną na terenie Węgier, informację otrzymałem z węgierskiego klubu Tesli, ładowanie na stacjach Supercharger na terenie Węgier jest darmowe dla wszystkich aut tego producenta, czyli również dla Modeli 3 i Y, które normalnie muszą płacić za ładowanie na SuC. Mała aktualizacja. Niestety to już nie aktualne i na stacjach Supercharger na terenie Węgier musimy normalnie płacić za pobraną do auta energię.
Budapeszt
W Budapeszcie wylądowaliśmy w bardzo zacnym Hotelu Parlament. Było miło, kuchnia znakomita, pokoje bardzo komfortowe, a Pan w recepcji był bardziej niż super uprzejmy. Auto stało na ulicy, było dużo miejsca, wzdłuż jezdni były wyznaczone miejsca parkingowe. Pamiętajcie jednak, że, na terenie Węgier zielone tablice mają również auta typu Hybryda Plug-In, nie tylko auta typu BEV. Tak więc niech Was nie zdziwi bardzo duża liczba zielonych blach na ulicach. Jeśli chodzi o parkowanie, elektryki z zagranicy niestety muszą płacić. Tylko zieloni z terytorium Węgier mają za free, ale jeśli śpicie w mieście w weekend, problem sam się rozwiązuje, bo od piątkowego wieczoru przez cały weekend, parkowanie w Budapeszcie jest darmowe i to niezależnie od tego czy jedziecie akurat autem elektrycznym, czy spalinowym.
Wyborne włoskie jedzenie… w stolicy Węgier!
Kiedy auto stało sobie bezpiecznie zaparkowane, widok na nie miałem z okna hotelowego pokoju, udaliśmy się na małą kolację w jednej z budapesztańskich restauracji. Wybór padł o dziwo nie na gulasz, a kuchnię włoską. Trochę się za nią stęskniliśmy. Wybraliśmy restaurację Ape Regina, z super klimatem, pyszną kuchnią, znakomitym Aperol Spritz i wyśmienitym i zimnym piwem. Po całym dniu jazdy nie ma to jak dobry posiłek i znamienite napitki.
Mimo, że to Węgry a nie Włochy, muszę powiedzieć, że obydwa dania były doskonałe. Do tego bardzo miła Pani, która nas obsługiwała i wychodzi na to, że Ape Regina, to jedna z najlepszych restauracji w jakich jedliśmy kuchnię włoską. Brawo!!!
Hotel Parlament, strzał w dziesiątkę
Po uzupełnieniu ludzkiego paliwa, padliśmy jak nieżywi i po przespaniu całej nocy w wygodnym hotelowym łóżku, z zadowoleniem i oczywiście wypoczęci, obudziliśmy się wcześnie rano. Śniadanie również było pyszne, zapewne jeszcze wrócimy do Hotelu Parlament w Budapeszcie. Jesteśmy z niego super zadowoleni. Wygodne ogromne łóżko, dobry widok na zaparkowane auto. Cisza i spokój, oraz przemiła obsługa. Można powiedzieć, że to swego rodzaju przyjazna ostoja w środku ogromnego miasta.
Następnym przystankiem był Supercharger Fot, tuż obok dużego centrum handlowego, gdzie polecam zakupić znakomite węgierskie papryczki, zarówno w wersji łagodnej jak i tej diabelnie ostrej. Sklep sieci Auchan, to nie to co znamy z naszego polskiego podwórka. Miałem wrażenie, że jest kilka razy większy, od tych znanych z naszych miast. Kolejnym przystankiem było Atrium Optima na Słowacji. Był to nasz ostatni przystanek, na ładowanie, na obcej ziemi w drodze powrotnej do domu. Centrum handlowe przyjemne, hamburgery smaczne, a stacje Supercharger Tesli mamy tam w wersji V3, czyli o mocy 250 kW, i tylko ze złączem CCS, co jest ważną informacją. Szczególnie dla starszych aut tej marki, nie posiadających portu CCS. Muszą oni użyć specjalnego adaptera, aby móc się ładować na stacjach V3.
Auto zostało naładowane prawie do pełna i wystarczyło to w Modelu 3 Long Range aby dojechać do domu, choć my skorzystaliśmy jeszcze z krótkiego odpoczynku w Rzeszowie i na wszelki wypadek dodałem parę elektronów do baterii naszej Tesli. Reszta drogi to już nasze podwórko i trasa z Rzeszowa do Lublina, którą znam na pamięć.
Macie elektryka? Jedźcie nim na wakacje, koniecznie
Podsumowując, jazda Teslą po Europie to pestka, bez żadnego problemu ani stresu. Relaksacyjnie, nieśpiesznie, jak to na wakacjach. Superchargery to bajeczna opcja jeśli chodzi o ładowanie, mają moce od 150 do 250 kW, co pozwala w sposób absolutnie bezproblemowy naładować auto, szybko, nie stojąc 2 godziny na ładowarce.
Nie musimy zabierać ze sobą „miliona” kart RFID i aplikacji mobilnych. Wystarczy nam konto w Tesli z podpiętą kartą kredytową i nic więcej. Reszta to praktycznie automat, działający bez naszej ingerencji. Koszty podróży nie były duże, lepiej wydać kilkaset złotych na prąd z Superchargerów niż 3 czy 4 tysiące złotych na benzynę czy olej napędowy.
Tesla Model 3 Long Range 2021 z pompą ciepła sprawowała się rewelacyjnie. Auto jest mega wydajne, szczególnie w trasie, kiedy zasuwa się z prędkościami autostradowymi, oczywiście przepisowo. Uzyskaliśmy wynik około 18 kWh na każde 100 km. Bateria naładowana do 100% starczy na przejechanie nawet 400 km. Bateria Panasonica o pojemności brutto 82,1 kWh, sprawdza się bardzo dobrze, szybko się ładuje a jej pojemność netto w zupełności wystarcza na to, aby jeździć po europejskich trasach.
Zachęcam Was do tego, aby jeździć Teslą (lub innym EV) na wakacje, nie bać się tego, bo tak naprawdę nie ma czego się bać. Jazda jest komfortowa, ładowanie szybkie a przemieszczanie się takim autem, jak elektryczna Tesla, daje mega frajdę. Mam nadzieję, że się Wam podobało… to już koniec naszej chorwackiej przygody. Choć to nie ostatnie zdanie, jeśli chodzi o ten kraj. Odwiedzimy go ponownie i nie obędzie się bez niespodzianek. Być może spotkamy się tam ze znaną kulinarną osobistością. Ostatnio niestety nie udało nam się, choć spotkanie było już umówione. Cóż, tak czasami bywa.
Do zobaczenia na chorwackich autostradach. Już niedługo…
Fotografia Mostu na półwysep Peljesac autor: Artur Flis.