Cinque Terre, kolorowe włoskie wybrzeże, część 2.

Po wyjeździe znad Jeziora Garda i pięknej miejscowości Limone sul Garda udaliśmy się prosto do naszej częstej bazy wypadowej, czyli toskańskiego Borgo al Cerro. To jedno z naszych ulubionych noclegowych miejsc, skąd można jeździć zarówno na wybrzeże liguryjskie, jak i zwiedzać toskańskie atrakcje. Florencja czy San Gimignano, to tylko niektóre z adresów wartych odwiedzenia.

Nasze Borgo to spokojne i ciche miejsce. Z zarządcą znamy się już od kilku lat. To bardzo miły starszy Pan, bardzo uczynny i pomocny. Jeśli chcecie więcej dowiedzieć się o Borgo al Cerro, to zapraszam do zakładki o noclegach, które polecamy. Tam znajdziecie wszelkie informacje o tym obiekcie.

Lubimy tu przyjeżdżać ponieważ warunki zarówno dla nas jak i naszych elektrycznych pojazdów są tu wręcz idealne. Dwa WallBoxy a każdy o mocy 11 kW, są do dyspozycji gości. Jeszcze dwa lata temu był tylko jeden, jednak właściciele uznali, że warto zainwestować i zwiększyć tę liczbę. Widocznie przyjeżdża tam coraz większa liczba aut na prąd. Samochód parkowałem w cieniu winorośli, właściwie chyba wszystkie miejsca parkingowe, a jest ich sporo, są zacienione. Może na przełomie września i października nie ma to większego znaczenia, jednak w środku lata, taki cień jest na wagę złota.

Wszystkie zabudowania Borgo al Cerro są wykonane w toskańskim stylu, czyli z kamienia. Daje to niesamowity klimat i poczucie „starości” tych murów, choć tak naprawdę bardzo stare nie są:) Wszystko tu układa się w spójną całość. Nasz apartament miał owalne wejście a tuż przed nim stał stolik, przy którym biesiadowaliśmy, zajadając przepyszne toskańskie specjały, ale o tym później.

Toskańskie ostępy

Toskania, każdemu z nas kojarzy się z zabytkowymi miastami, takimi jak Florencja czy Siena. Jest ich tam szczerze mówiąc całe zatrzęsienie, jeśli tak można się wyrazić. To nasze wyobrażenie. Szczególnie osób, które nie były w Toskanii. Ta piękna włoska kraina ma jednak i drugie oblicze. Dzikie i niedostępne. Niekiedy, nawet niebezpieczne. Miasta i miasteczka to jedno, ale dzikie ostępy, lasy, pola, które ciągną się tutaj kilometrami, skrywają swoje tajemnice.

Jedną z nich jest uwielbiany tu dzik. W Toskanii ragu z dzika, jego mięso, przetwory, takie jak wędliny czy kiełbasy, spotkamy nawet w najmniejszej miejscowości. Specjalizują się w tym małe lokalne sklepiki. To właśnie w nich spotkamy najświeższe możliwe wyroby i mięsa z dzika. Jeśli mówimy o Toskanii to oprócz doskonałego jedzenia i wyrobów wędliniarskich nie możemy absolutnie pominąć tutejszych win. Nasze Borgo znajduje się „rzut beretem” od wytwórni win Piccini, która to firma produkuje nieziemskie wręcz Chianti. Wina i jedzenie to w Toskanii jak dwie religie. Przenikające się na każdym kroku.

Wina dużo, wypadków mało… na szczęście

Podobno Włosi wypijają średnio butelkę wina dziennie, a zaczynają często już w porze lunchu, będąc jeszcze w pracy. Wykorzystują mały odpoczynek w środku dnia, właśnie na zjedzenie czegoś pysznego, prawie zawsze podawanego w towarzystwie lampki lub dwóch wina, zwłaszcza tego lokalnego. Co dziwne, jeżdżąc do Włoch od 30 lat, nigdy nie widziałem na ulicy nikogo pijanego.

Mało tego, wypadków drogowych również praktycznie nie widziałem. Nie znaczy to, że ich tam nie ma. Po prostu miałem to szczęście, że ja i moja rodzina ich nie widzieliśmy. Musicie też wiedzieć, że jest to tym dziwniejsze, że dopuszczalne stężenie alkoholu we krwi kierowcy we Włoszech może wynosić nawet 0,5 promila. Według mnie to naprawdę dużo. Jednak oni jakoś sobie radzą z całą sytuacją i mimo opinii „szalonych Włochów za kierownicą” jeździ się tu zadziwiająco bezpiecznie. Inną sprawą jest to, że samochody w tym kraju, nawet te najnowsze, często noszą oznaki małych parkingowych szkód. Obtarte elementy karoserii, małe wgniecenia, ukruszone lampy. Tego tu nie brakuje. Szczególnie na południu kraju, na północy jest znacznie lepiej.

Poniżej sklepy w których można zakupić miejscowe przysmaki, czyli wino, najlepszej jakości. Wyroby z dzika i to rozumiane bardzo szeroko, jest zdecydowanie w czym wybierać. Poza dzikiem jest tu mnóstwo wyrobów z szeroko rozumianej dziczyzny.

Piękne włoskie miasteczka

Co prawda wybraliśmy się aby zwiedzać Cinque Terre, jednak kiedy masz bazę wypadową w Toskanii, nie można nie zwiedzić (który to już raz:) pięknych i bardzo starych toskańskich miasteczek. Jest tu pięknie i w miarę spokojnie. Jak się okazuje, przyjazd tutaj, tak jak my robimy to od wielu lat, na przełomie września i października, to prawdziwy strzał w dziesiątkę.

Miasteczko San Gimignano, to esencja Toskanii. Miasto z monumentalnymi wieżami górującymi nad zabudowaniami, to miejsce gdzie musimy przyjechać chociaż raz, kiedy jesteśmy w okolicy. Co mnie osobiście tu przyciąga? Wiadomo… jedzenie i znakomite wino. W okolicy San Gimignano jest wiele winnic. Ale mnie zaczarowało ostatnio szczególnie jedno wino. Znakomite wino! Mowa o Vernaccia di San Gimignano. To wyborne wytrawne, lekkie białe wino, które wręcz uwielbiam. Zabrałem jakieś 10-15 butelek do domu. Niestety została ostatnia. Mam rozterkę, kiedy ją postawić na stole i jakie danie wybrać, aby połączyć je w idealny tandem. Cóż, na coś będę się musiał w końcu zdecydować:)

Trzeba coś jeść, podczas zwiedzania

Kiedy zwiedzamy miasteczka, warto się nieco odżywić, po ciągłym chodzeniu. Wtedy często wybieramy kanapkę z Porchetta ( to pikantna, tłusta i wilgotna, pieczona wieprzowina bez kości, będąca częścią włoskiej tradycji kulinarnej. Tusza jest oddzielana od kości i pieczona na rożnie lub pieczona tradycyjnie na drewnie przez co najmniej osiem godzin, z tłuszczem i skórą. W niektórych tradycjach Porchetta jest faszerowana wątróbką i dzikim koprem włoskim, chociaż wiele wersji nie obejmuje farszu. Porchetta jest zwykle mocno solona i może być faszerowana czosnkiem, rozmarynem, koprem włoskim lub innymi ziołami, często dzikimi).

Ta wyborna wieprzowinka, to prawdziwy przysmak i jada się ją właściwie w całych Włoszech. Choć ja wspominam szczególnie jedną, która była wręcz nieziemska, a jej smak to prawdziwa poezja. Jadłem ją zwiedzając Castel Gandolfo, wiecie tam gdzie papież ma swoją letnią rezydencję, zwaną Pałacem Apostolskim. Ciche i spokojne miejsce, położone nad przepięknym wulkanicznym jeziorem. Tam robią najlepszą pieczoną wieprzowinke z ziołami, jaką dane mi było zjeść.

Wracajmy do San Gimignano. Świnka bardzo smaczna a zabytkowy stary plac to miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić. Jest bardzo stare i bardzo przyjemnie się tu zatrzymać, podczas zwiedzania i chwilę odpocząć. Chodzi mi konkretnie o Piazza della Cisterna, łatwo rozpoznawalny plac, szczególnie po jego po trójkątnym kształcie. Znajduje się w pobliżu Piazza Duomo w samym sercu San Gimignano . Służył jako plac targowy, a także miejsce publicznych festiwali i turniejów. Swoją nazwę zawdzięcza cysternie zbudowanej w 1287 roku do użytku publicznego. Właściwie zarówno w Toskanii, jak i całych Włoszech, gdzie się nie ruszycie, natraficie na jakiś zabytek mający kilkaset, lub nawet kilka tysięcy lat.

Ładowanie auta

Co prawda, może nie ma tu zbyt wielu stacji ładowania, ale jednak pomyślano o elektromobilnych turystach. Parkingi, to osobny i bardzo ciężki temat. Są oczywiście, jednak bardzo ciężko się wbić w jakieś wolne miejsce. Kiedy podróżujecie autem na prąd, to są tu wyznaczone odpowiednie miejsca. Po prostu podłączamy naszego EV i idziemy zwiedzać. My wybraliśmy sieć EnelX, bardzo znaną i popularną we Włoszech. Słupek AC o mocy 11 kW, spokojnie wystarczy aby podczas 3-4 godzin zwiedzania uzupełnić zapas energii w naszej baterii.

Czas ruszać do pięknego skupiska kolorowych małych miasteczek, czyli tytułowego Cinque Terre. Miejsca wyjątkowego, klimatycznego, z pysznym lokalnym jedzeniem i znakomitym winem, nawet w opcji vino della casa, czyli pół, lub litrowego dzbanuszka, wypełnionego po brzegi winem jakie wybierzecie. Kiedy świeci słońce i jest naprawdę ciepło (nawet na przełomie września i października), nasz wybór to zawsze wino białe. Idealnie pasujące do owoców morza, które zamawiamy właściwie zawsze, kiedy nadarza się okazja, a restauracja słynie z tych właśnie smakołyków. Jednak o tym przeczytacie w kolejnej części…

Koniec części 2… ale nie ostatniej:)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *