Internet aż szaleje od stwierdzeń, że auta elektryczne nadają się tylko i wyłącznie do jazdy, tak zwanej, wokół komina czyli lokalnej z domu do pracy, z pracy do domu, na zakupy lub odwieźć dzieci do szkoły.
Zajmując się elektromobilnością od 12 lat a od ośmiu lat intensywnie podróżując autami elektrycznymi po Europie, staram się pokazać, że auta EV świetnie nadają się w trasę. I to również tą bardzo daleką… Piękne zabytki to wizytówka Italii. No i można się poczuć jak prawdziwy „Gladiatore” stojąc w tym samym miejscu co słynna postać z filmu Rodleya Scotta.



Ponad 60 000 km w trzy lata!
Tylko podczas ostatnich trzech lat, nasze podróże to ponad 60 000 km przejechanych po autostradach kilkunastu krajów europejskich. Nie jeździmy tylko jednym autem. Dzięki uprzejmości naszego partnera firmy No Smog Rent oraz naszych przyjaciół, podróżowaliśmy aż 9 różnymi autami na prąd.
Mówię tylko o wyjazdach zagranicznych. Fakt, że były to głównie Tesle, ale mieliśmy też rodzynka w postaci NIO ET5 Touring, które okazało się wyjątkowym pojazdem jeśli chodzi o jego zalety, podczas właśnie dalekiej podróży. Ponad 4600 przejechanych kilometrów wiele nam powiedziało o tej stosunkowo nowej dla nas elektrycznej marce.
Poza tym były dwie Tesle Model S, jeden Model X, Model 3 w liczbie aż czterech sztuk, zarówno w wersji Long Range jak i tej z najmniejszą baterią w rozmiarze 60 kWh. Był też mój faworyt na zakupy, czyli Model Y.
Auta były i stare i nowe. Począwszy od rocznika 2014 poprzez rocznik 2016 później 2020, 2021, 2022, 2023. Było więc naprawdę „staro😉”, ale też bardzo „nowo”.
Awarie? Absolutny brak
Żadne z powyższych aut nigdy nie uległa żadnej awarii. Nie liczę jednego przypadku spalonej żarówki w prawym reflektorze Tesli Model S z 2014 r., notabene z przebiegiem ponad 570 000 km. Auto zawiozła nas do Toskanii i z powrotem a jedyną niedogodnością pod koniec trasy, okazała się spalona żarówka. Niezbyt wielka awaria, jak na tak wysłużony egzemplarz. Poza tym stara S-ka spisała się wręcz wybornie.



Jeździliśmy jak wspomniałem po całej Europie. Od przepięknej Bawarii, po malowniczy półwysep Peljesac w Chorwacji. Od wybrzeży Prowansji, aż po włoską Apulie i Sycylie. Jeziora takie jak Garda czy Como, przepiękna Toskania i Umbria, kolorowe wybrzeże Cinque Terre. Poza tym Szwajcaria, Lichtenstein, Węgry, Słowacja, Bośnia, Słowenia, Czechy czy Austria. Pewnie i tak o którymś państwie zapomniałem, ale nie to jest najważniejsze.
Najważniejsze że wszędzie tam, dowoziły nas samochody elektryczne. Bez problemu, bez opóźnień, sprawnie cicho i przyjemnie.
Ładowanie w trasie, to największy lęk
Ludzie obawiają się tego, jak pojechać autem elektrycznym i przejechać nim na przykład dwa, trzy czy pięć tysięcy kilometrów.
Nasze największe dystanse to wyprawa na Sycylię, podczas której przejechaliśmy ponad 7300 km. Druga w kolejności będzie Apulia, gdzie zostawiliśmy za sobą ponad 6500 km. Nie możemy też zapomnieć o pięknej francuskiej Prowansji. Żeby ją odwiedzić i wrócić, musieliśmy pokonać ponad 5600 km.



Czy było warto? Zdecydowanie tak. Jazda autem elektrycznym nie nastręcza żadnych problemów. Stacji ładowania w całej Europie, przybywa można powiedzieć lawinowo, więc ładowanie też nie było żadnym wyzwaniem. Nigdy nie musieliśmy czekać w kolejce i to zarówno jeśli chodzi o ładowanie na stacjach Tesli czyli popularnych Superchargerach, jak i stacjach innych operatorów, jak niemiecki Kelag czy włoska FreeToX.
Stacje na których się ładowaliśmy zawsze działały. Nigdy żadna nie była zepsuta, co też było swego rodzaju przyjemnym doznaniem. Zarówno jeżeli chodzi o płatności, jaki uruchamianie stacji, również nigdy nie miałem żadnych problemów. Wystarczy orientować się w temacie ładowania i posiadać w swoim telefonie niezbędne aplikację a w kieszeni karty najlepiej z opcją roamingu, na jak największą liczbę europejskich krajów. Takie rozwiązania są coraz bardziej popularne.
Jak ułatwiamy sobie podróżowanie elektrykiem?
Jadąc na Sycylię po drodze zaliczyliśmy dwa noclegi. Wybraliśmy hotele, które posiadają stacje ładowania. Mało tego, okazało się że obydwa hotele, oferują dla swoich gości darmowe ładowanie. Tak więc, przez noc nasz samochód naładował się do 100% pojemności baterii, co wystarczyło spokojnie na przejechanie nawet 400 km, zaznaczam darmowych kilometrów, kolejnego dnia. To taki bonus i spora oszczędność, bo nocleg i tak była zaplanowany. Darmowy zaś prąd, był takim miłym bonusem, dzięki któremu można sporo oszczędzić w tak dalekiej trasie.
Robiąc 7300 km i ładując się podczas noclegów za darmo, nagle okazuje się, że w dwie strony robimy jakieś 1600 km nie płacąc za energię aby je pokonać. Płacą hotele w których i tak byśmy spędzili noc, ponieważ nie jesteśmy w stanie przejechać tak dużej odległości jak z Polski na Sycylię bez odpoczynku. Zresztą kto by się chciał tak męczyć. W końcu wakacje to czas relaksu a nie katorżniczej jazdy po autostradach na czas. Zapłacić musimy więc za 5700 przejechanych kilometrów. mamy więc duży bonus finansowy w stosunku do całego przejechanego dystansu.
Na sam koniec…
Podsumowując, nie bójcie się podróżować swoim elektrykiem nawet w najdalsze zakątki Europy. Stary Kontynent oferuje tyle pięknych miejsc do zwiedzenia, że grzechem byłoby z nich zrezygnować ze względu na to, że posiadacie auto elektryczne. Oczywiście ktoś powie, zawsze można polecieć samolotem i to jest fakt. Jednak ja uważam, że podróż samochodem ma w sobie ducha przygody. Czułem się trochę tak jakbym podbija Europę na własną rękę. Jadąc z żoną, która potrafi w niezrozumiały dla mnie sposób wynaleźć najpiękniejsze zakątki Europy, często skrzętnie ukryte na przykład w górskich dolinach. Lecąc samolotem nigdy nie odwiedziłbym tych przepięknych miejsc, nie poznałbym przemiłych mieszkańców i nie mógłbym relaksować się siedząc i jedząc pyszne lokalne dania, podziwiając widoki, podczas gdy nasze auto stało i w tym czasie uzupełniało energię.



Jak widać w elektryka można sporo zapakować:)
Podróże samochodem, czy to spalinowym czy elektrycznym kształcą. Przez nie stajemy się też lepszymi kierowcami. Dają nam doświadczenie, piękne widoki, i wolność, kiedy mkniemy po autostradach Europy. Dlatego niezależnie jakie auto posiadacie… używajcie go do podróżowania jak najwięcej. A jeśli macie w garażu auto elektryczne, przestańcie się bać jeździć nim w dalekie trasy. To nic strasznego. Po pierwszym razie pójdzie już z górki. Zawsze boimy się tego co nowe i nieznane. Jednak czytając takie teksty jak ten, możecie być pewni, że jazda EV nawet na Sycylię, to prawdziwa przyjemność a nie straszne przeżycie. Przynajmniej dla mnie:)