Kuchnie Świata – Półmisek owoców morza

To danie jemy na specjalne okazje. Ponieważ owoce morza w Polsce nie są nazwijmy to czasami, najwyższych lotów produktami, trzeba się nieźle naszukać, aby znaleźć najwyższej jakości składniki.

Jeśli nie jesteśmy w krajach śródziemnomorza, najczęściej kupujemy produkty głęboko zamrożone. Nie jest to żadne przestępstwo, bo często są to owoce morza bardzo dobrej jakości. Nie dyskryminujmy więc ich, bo nadają się do takiego dania prawie tak samo dobrze, jak świeże morskie żyjątka. Oczywiście, jeśli mamy dostęp do wersji świeżej, zawsze to ona będzie stała na pierwszym miejscu.

Wybór owoców morza

Krewetki, to mistrzowie półmiska. Najlepiej użyć krewetek całych, razem z głowami. To właśnie one oddadzą mnóstwo swojego smaku naszemu wybornemu sosowi, podczas przygotowywania całego dania. Krewetki nacinamy nożyczkami, przecinając pancerz, od strony zewnętrznej, aż do samej głowy. Wtedy mamy dostęp do jelita, które to podważamy nożem i wyciągamy z krewetki.

Król jest tylko jeden! My poprzestaliśmy na jego ogonie:) To tam Homar mieści najwięcej białego, pysznego i delikatnego mięsa. Ogony homara po rozmrożeniu przecinamy ostrym nożem na dwie równe części. Robimy to bardzo ostrym nożem. Wystarczy jeden zdecydowany ruch. Tu również znajdziemy jelito. Dość grube i ciemne. Podważamy je i wyciągamy w całości.

Kałamarnica… tą kupuje się w swego rodzaju paseczkach. Kałamarnica to morskie „żyjątko”. Potrafi wielkością dorównać człowiekowi. Łowiono również kałamarnice znacznie większe od dorosłego mężczyzny. Jednak cała grupa tych głowonogów liczy ponad 300 gatunków i ma bardzo zróżnicowane rozmiary. Pewnego razu nurek filmujący podwodny świat przeżył bliskie spotkanie z olbrzymią kałamarnicą Humboldta. Miała 4 metry długości i była bardzo agresywna. Nurek ledwo uszedł z życiem. My natomiast kupujemy jeden paseczek tego morskiego zwierzęcia. Jego waga to zazwyczaj około 20-25 dag (tego kawałka, nie całej kałamarnicy:). Tyle w zupełności wystarczy do naszego półmiska rozmaitości.

Vongole, czyli małe uzupełnienie talerza. Vongole to rodzaj małży. Małże te zwane też czasami piaskowymi, charakteryzują się dużo bardziej intensywnym smakiem niż klasyczne mule i inną teksturą mięsa. Bardzo je lubimy. Są zdecydowanie wyjątkowe. Ich połączenie z własnej roboty makaronem, tworzy dla mnie danie idealne. Jednak dziś użyjemy zaledwie około pół kilograma małży, jako uzupełnienie naszego półmiska.

Jak zrobić te pyszności?

Na dużej patelni rozgrzewamy oliwę, dodajemy do niej czosnek posiekany w małe kawałeczki. Dodajemy około dwie szczypty suszonych płatków chili. Można je zastąpić połówką świeżej papryczki. Jednak w tym przypadku zawsze spróbujcie odrobinę. Czasami małe papryczki nie są w ogóle ostre. Innym znów razem, palą diabelnie. Więc, żeby nie zepsuć całego dania, lepiej spróbować, bo da nam to orientację na temat tego, ile trzeba dodać papryczki aby danie było idealnie zbalansowane.

Na rozgrzaną oliwę wrzucamy: Najpierw ogon z Homara, po króciutkiej chwili całe krewetki. Wrzucamy pomidorki koktajlowe oraz wlewamy wino, białe wytrawne, około 1 szklanki. Nie zapomnijcie przewrócić krewetek i homara na drugą stronę. Po jakichś 2-3 minutach smażenia. Dodajemy kałamarnicę pociętą w paseczki, oraz nasze Vongole. Przykrywamy i smażymy, aż muszle się otworzą. To nasz wyznacznik. Kiedy małże to zrobią, wyłączamy ogień i przekładamy całość na półmisek.

To szybkie danie, które przyrządza się dosłownie kilka minut. Pamiętajcie, nie dłużej. Jeśli będziecie katować owoce morza długo, wysoką temperaturą, ich mięso zrobi się twarde i gumowate. A tego przecież nie chcemy. Ma być mięciutkie i przyjemne do jedzenia.

W międzyczasie nastawiamy w piekarniku naszą Focaccię. Żona zawsze piecze świeżą, kiedy w planach mamy jedzenie owoców morza. W końcu trzeba czymś wygarnąć pyszny aromatyczny sosik, powstały na patelni podczas przygotowywania tego dania. Ciasto na Focaccię przyrządza się dużo wcześniej. Możecie też użyć innego świeżego pieczywa, które dobrze wchłania sos. Może być świeża bułeczka, lub chleb z dobrej piekarni. Jeśli jednak czujecie się na siłach, możecie upiec swój własny chleb, Focaccię czy inny rodzaj pieczywa.

Półmisek rozmaitości i pyszności

Kiedy wszystko jest gotowe, przekładamy to na ładny półmisek. Polewamy naszym sosikiem. Po bokach układamy świeżą Focaccię. Nasza była jeszcze ciepła. Dobrze jest wszystko zgrać w czasie, tak aby produkty lądowały na stole ciepłe aromatyczne i gorące.

Jakie wino wybrać?

Przyznacie sami, że danie wygląda niesamowicie. Do tego typu dań zawsze wybieram wino lekkie, o kwiatowym i nieco owocowym aromacie. Pecorino, które odkryłem kilka lat temu, nadaje się znakomicie. Jeśli jest zbyt mało schłodzone można poratować się kostką lodu, jak my dziś. W innym wypadku, można pominąć lód. Spotkałem się z tym, że Chorwaci jak i Włosi, czasami dodają wodę lub nieco lodu do wina. Oczywiście nie w restauracji. Tam zawsze dostaniecie wino w odpowiedniej temperaturze. Jednak w domowym zaciszu, jak to się mówi, wszystkie chwyty dozwolone. Jak dodatek sera, typu Parmezan czy Pecorino do owoców morza, podawanych z makaronem. W restauracji to prawie ciężkie przestępstwo. W domu absolutnie nie. Spotkaliśmy się z tym zarówno na Sycylii jak i w Apulii. Sera była odrobina i był traktowany jako przyprawa, dodając nieco słoności całemu daniu. Nie sypie się go nie wiadomo ile. Wtedy faktycznie zdominowałby i zabił smak owoców morza. Pamiętajcie… tylko odrobina:)

Nie wierzcie więc we wszystko co usłyszycie na temat kuchni danego kraju. Postępujcie i gotujcie tak, aby to Wam i waszym bliskim smakowało. Nie oglądajcie się na nikogo. Własny smak i własny gust, jest najlepszym wyznacznikiem tego czy danie będzie Wam smakować… a przecież o to w tym wszystkim chodzi, czyż nie?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *