Tak, to prawda. To danie przyrządza się w tym samym czasie na trzech różnych patelniach. Czy bym tak potrafił? Absolutnie nie. Wicie już, że żaden ze mnie szef kuchni:)
Ale mam prawdziwego farta i mogę jeść takie rzeczy, jak ta dzisiejsza. Przyrządzone przez naszego domowego Top Chefa, czyli moją żonkę:)
Przygotowania
Obieramy pęczek szparagów. Akurat jest na nie sezon, więc trzeba korzystać, bo jest on nadzwyczaj krótki. Za krótki, jeśli ktoś lubi szparagi. Skrawamy zewnętrzną skórkę ze szparagów, cieniutko. Końcówki odłamujemy, wystarczy jakieś 2-3 cm. Jeśli szparagi są młode jak teraz, można je zjadać nawet nie odłamując końcówek. Zresztą sami wyczujecie czy są twarde i lekko „zdrewniałe” czy nadają się aby je zjeść.
Na patelni numer jeden rozgrzewamy odrobinę masła i lekko podsmażamy na nim młode marchewki, oskrobane, lub obrane. Dolewamy nieco wody i solimy ją do smaku. Po około 5-6 minutach dodajemy szparagi. Mają się gotować bardzo krótko. Nie chcemy aby było rozgotowane.
Filety z ryby, u nas było to Labraks, zwany we Włoszech Branzino, lub w Anglii Sea Bass. Znany jest też pod nazwą Okoń Morski. To chuda i smaczna ryba o delikatnym lekko słodkawym mięsie. Dzień wcześniej wyfiletowałem rybę i pozbawiłem nasze filety ości (których nie cierpię). Posłużyła do tego pęseta. Żona zamarynowała rybę na noc w marynacie do ryb. Jest tam sól, zioła, i wszelkie smakowe dodatki. Możecie użyć jakiej chcecie przyprawy do ryb, aby nie dać jej za dużo. Ma tylko nadać naszym filetom delikatnego aromatu i posmaku. My naszą przyprawę przywieźliśmy, a jakże:) z Italii. Znają się tam na dobrych dodatkach smakowych. Dodatkowo filety zostały skropione oliwą. Tak przeleżały całą noc w lodówce.



Składniki z morza…
Jest tego więcej, bo mimo, że ryba gra tu pierwsze skrzypce, mamy również inne smakołyki. Mianowice na nasz talerz trafią zarówno krewetki, jak i małże Venus. Wszystko będzie przyrządzane krótko, ale będzie pysznie… zapewniam Was.
Krewetki nacinamy od strony grzbietu ostrym nożem i wyciągamy przewód pokarmowy. Nie jest zbyt apetyczny, więc lepiej się go pozbyć na samym początku:) Małże tylko sobie leżą, nic z nimi nie robimy. Kiedy trafią na gorącą patelnię otworzą się w ciągu kilkunastu sekund. Choć te mrożone zaczęły się otwierać jak poleżały chwilę na talerzu. Nie musicie się przejmować, są zmrożone na kamień, nie są zepsute.
Łuski ekstra


Moja żona postanowiła na rybę nałożyć ekstra łuski. Wycięła je z cienko pokrojonych ziemniaków. nowe łuski nakładamy tak aby lekko na siebie zachodziły. Aby trzymały się one mięsa, wcześniej lekko smarujemy filety z ryby musztardą. Najlepiej Dijon, to nasza ulubiona. dodamy też kilka pomidorków koktajlowych. Teraz mamy już komplet składników. Możemy przystąpić do smażenia.
Więcej patelni:)
Patelnia numer 1, to marchewka i szparagi, lekko podgotowane, lekko al dente, jak mawiają Włosi. Na patelni numer 2 mamy oliwę, do której dodajemy cebulkę szalotkę, sztuk jeden, oraz nasze pomidorki i jeden ząbek czosnku dla aromatu. Po chwili wrzucamy krewetki. Kiedy krewetki zaczną zmieniać kolor na lekko pomarańczowy, oznacza to, że są prawie gotowe. Dodajemy szybko małże, na samym końcu. Teraz to już jakieś 3 minuty i wszystko będzie gotowe.
W tym samym czasie…
Patelnia numer 3, to nasza ryba, najpierw smażona na oleju (nie na oliwie), od strony skóry. Później przerzucona na drugą stronę, tak aby nasze ziemniaczane łuski miały czas się przysmażyć i zmięknąć. Wystarczy dosłownie 4-5 minut.
Kończymy
Mamy więc na patelni numer 1 – podgotowane warzywa, które odcedzamy i lekko podsmażamy z dodatkiem odrobiny masła.
Patelnia numer 2 – Nasze pyszne krótko smażone krewetki i małże w towarzystwie cebulki szalotki, jednego ząbka czosnku i pomidorków koktajlowych.
Patelnia numer 3 – filety z Labraksa, delikatnie zrumienione i idealnie miękkie. Pamiętajcie, żeby ryby nie katować na patelni zbyt długo. Inaczej wyjdą suche wióry a nie ryba.



Całość trafia w końcu na talerz
Na talerzu, dość dużym, aby wszystko się zmieściło, układamy:
Rybę, dodając całą resztę składników. Jak to zrobicie, zależy tylko od Was. To co widzicie poniżej to nasza propozycja. Zresztą jak byście tego nie poukładali, to i tak zniknie z talerza w ciągu 2-3 minut. Smaki przemówią same, do Was i waszych gości. Ja nie będąc fanem ryb, zjadłem wszystko wylizując prawie talerz językiem:) Nie ważne, że nie przepadam za rybami. Jak widać, wszystko jest kwestią odpowiedniego przyrządzenia, smaku i podania. Nie kwestią lubię czy nie lubię. Właśnie się o tym przekonałem, na własnej skórze… smacznego!!!





Aha… możecie dodać pędy groszku, my je uwielbiamy.
Do popicia wino. Przy rybie wszyscy sugerują wino białe, jednak ja wybrałem Nero d’Avola z Sycylii. Tęskniłem już za tym winem i miałem wielką ochotę się go napić. Tak też zrobiłem. Jednak możecie wybrać inne białe i wytrawne wino, odpowiednio schłodzone. Sugeruję Grillo, Pecorino, lub Malvasię. Zresztą wybierzcie sami, nie musicie polegać na moich wyborach. Ja zawsze bym wybrał te wina:) Po prostu to moje ulubione białe trunki z Italii. No ok, jest ich trochę więcej… ale to nie tekst o winie, tylko o wybornej wersji Labraksa na bogato:)