To przepis wyjątkowy. Mamy tu pyszny makaron, który moja żona robi własnoręcznie, ale też możecie użyć gotowych makaronów. Jednak zobaczcie na tą pastę, prawie prosto z Włoch:) Używamy mąki, którą przywozimy z naszych wypraw do Italii. Ta mąka w połączeniu z wiejskimi jajami, takimi prawdziwymi, jest bezkonkurencyjna. Makaron zaś jest elastyczny, nie rozgotowuje się, jest jak to mawiają Włosi: al dente. Czyli dokładnie taki, jaki być powinien.


Sos, na dwie patelnie
Tak, to będzie wymagać trochę zachodu, ale zapewniam Was, że warto… po tysiąckroć:)
Na jednej patelni na oliwie (2-3 łyżki) smażymy dwa ząbki czosnku, posiekane. Dodajemy pomidorki koktajlowe. Smażymy aż zmiękną. Obieramy pomidorki ze skórek, trochę taka zabawa, ale naprawdę warto. Zresztą skórki zejdą prawie same, bez problemu. Możemy dodać nieco pomidorowej passaty. Około 1 szklankę, czyli jakieś 200 ml. Dusimy jakieś pół godziny na małym ogniu. Aż wszystko połączy się w jeden smakowity sos. Do smaku dodajemy szczyptę oregano, chili i soli. Najlepiej spróbujcie i oceńcie sami, czy smak Wam odpowiada.


Druga patelnia
Na drugiej patelni rozgrzewamy 2-3 łyżki oliwy. Dodajemy posiekaną drobno cebulę, najlepiej szalotkę. Jedną sztukę, niezbyt dużą. Potem dodajemy startą na grubych oczkach tarki cukinię (jedna mała cukinia), dodajemy migdały pokrojone w słupki (dodadzą chrupkości), oraz pokrojonego w małą kostkę tuńczyka. Jeśli chodzi o tuńczyka, to dla 3-4 osób, wystarczy jeden plaster. Dość uczciwy plaster, krojony na grubość powiedzmy 1-2 palców.


Nie bierzcie ogromnej porcji tuńczyka, aby nie zdominował dania swoim smakiem. Tak samo z innymi składnikami. Mają one stanowić całość. Nie potrzebujemy kilograma cukinii, ani wielkiej ilości cebuli.


Łączymy składniki
Tuńczyka, cebulę, cukinie i migdały podsmażamy około 5-6 minut, aż tuńczyk będzie lekko ścięty, a warzywa dość miękkie. Nie katujcie ich zbyt długo na patelni, bo maja zachować pewną twardość i chrupkość. Nie mamy uzyskać jednolitej brei. Tego byście nie zjedli… gwarantuję:)
Z patelni numer 1, przekładamy na patelnię numer 2 pomidorki, a właściwie nasz sos pomidorowy. Mamy więc na patelni numer 2, samo dobro:) Tuńczyk, cebulka szalotka, oliwa, czosnek, pomidorki, cukinia… ślinka cieknie. Ale spokojnie, to nie koniec.


Dodajemy pastę…
W garnku w osolonej wodzie gotujemy pastę. Czyli nasze tagliatelle. Wodę solimy dość uczciwie, nie bójcie się. Wody też nie żałujcie, lejcie co najmniej 3/4 garnka. Wtedy makaron będzie miał idealne warunki oraz odpowiednią ilość wody aby dobrze się ugotować i pozostać al dente, czyli lekko twardawy i sprężysty. Taki makaron się nie skleja, a o to właśnie w makaronie chodzi. Nie chcemy jeść jednej wielkiej kluchy. Mamy przenieść się w myślach, na wybrzeże Procidy, wyspy położonej niedaleko Neapolu. Tam, gdzie takie właśnie danie się jada.


Kiedy makaron będzie gotowy, dosłownie po 4-5 minutach, przekładamy go szczypcami bezpośrednio na patelnię. Jeśli wpadnie trochę wody z gotowania, to tylko lepiej. Skrobia w niej zawarta, dodatkowo nada aksamitności i zagęści nasz sos. Tak to działa, więc nie obawiajcie się odrobiny wody w całym daniu. Oczywiście bez przesady:)


No to siup na stół:)
Ładnie zastawiony stół, uprzyjemni nam posiłek. Wiosenne kwiaty, ładny obrus i tematyczne talerze, dopełnią całości. Będzie naprawdę miło, pysznie i nastrojowo. Prawie jakbyśmy siedzieli w małym nadbrzeżnym włoskim miasteczku. Patrzyli na lazurowe morze, jedli pyszne danie, a w ręku trzymali kieliszek Grillo Sicilia, Pecorino lub Malvasii, lub popularnego również na wyspie Procida, Fiano di Avellino. Połączenie wręcz idealne, zupełnie jak to danie, zrobione przecież u nas w Polsce, we własnym domu.


Powiadam Wam, zarzućcie sztuki mięsa i pieczonego kurczaka, nie jedzcie skrzydełek ani schaboszczaków:) Zróbcie to doskonałe danie z makaronu, tuńczyka, cukinii oraz dosłownie kilku innych prostych i dostępnych u ans składników. Będzie wyborne i zdrowe. Mówię to z doświadczenia, bo właśnie wciągnąłem dwa talerze tego smakołyku:)
Dlatego chyba, patrząc w lustro (które niewątpliwie poszerza) wyglądam właśnie tak, jak wyglądam:) Cóż, życie jest pełne poświęceń… smacznego!!!