Pecorino to nie tylko nazwa sera, bardzo znanego zresztą. To również nazwa szczepu rzadkich winorośli. Nieco zapomniana, uprawiana w środkowych Włoszech, odmiana Pecorino prawie przestała istnieć. W latach 60-ątych, włoscy producenci wytwarzali dwa rodzaje wina. Białe i czerwone.
Co się liczyło? Ilość a nie jakość. Dlatego winogrona Pecorino mieszane z dużymi ilościami innych szczepów ginęły w tłumie. Tak jak ich charakter i wyjątkowy smak.
Lata 80-te, back to live…
W latach osiemdziesiątych, działający w regionie Ascoli Piceno znany producent wina Guido Cocci Grifoni odkrywa ponownie ten zapomniany antyczny szczep. Sprowadza pojedyncze, zachowane w Apeninach na wysokości 1000 metrów rośliny. Kolejne lata eksperymentów (dopiero w 5 roku grona winorośli uzyskują jakość oraz odpowiednie rozmiary pozwalającą na praktyczne wykorzystanie, w wyniku którego powstaje wino, jakie znamy) zachęcają do dalszych prac nad winem. W roku 1986 Grifoni dysponuje już jednohektarową winnicą Pecorino. Dzięki temu jednemu człowiekowi właściwie zawdzięczamy to, że inni również zainteresowali się Pecorino.
Ciekawostka… dlaczego tak ciężko kupić Pecorino w sklepach?
Imponująca większość, bo aż 70% produkcji Pecorino trafia na japoński rynek, gdyż zostało uznane za najbardziej odpowiednie wino do sushi jak i do owoców morza. Jak widać Japończycy znają się na dobrym winie.
Jakie Pecorino kupować?
Piłem co najmniej kilka win Pecorino, różnych. W sensie od różnych producentów. Jedne były, oczywiście według mnie ciut lepsze od innych jednak… nigdy nie piłem złego Pecorino. Zawsze były to zrównoważone i delikatne wina. Miały małą kwasowość i delikatne ciało. Nie były ani moce ani nachalne. To delikatne wina, które znakomicie smakują dobrze schłodzone. Wina Pecorino cechują się świeżością, oraz wyraźnie wyczuwalnymi charakterystycznymi nutami owocowymi. Możemy wyczuć cytrusy, gruszki, morele i ananasy, choć te ostatnie raczej najmniej i ledwie wyczuwalne. Możemy poczuć nuty kwiatowe i lekko mineralne.
Po prostu jest to doskonałe według mnie wino, zarówno do picia solo, jak i przy posiłku. Szczególnie dobrze „wchodzi” z owocami morza i sałatkami. Według Japończyków również smakuje w połączeniu z Sushi. Choć osobiście nie próbowałem, ale jest to ciekawy kierunek. Muszę to połączenie przetestować, zdecydowanie.
Drogie czy tanie?
No właśnie, to ciekawe zagadnienie. Ja kupuję tanio, nawet bardzo. We Włoszech, gdzie jesteśmy bardzo często zawsze robię zapas Pecorino. 20 – 30 butelek nie jest niczym niezwykłym. Cena? Będziecie zaskoczeni. Od 2,5 euro do około 5 euro za butelkę. Nie oznacza to, że nie widziałem Pecorino po 20 czy 30 euro za butelkę. Oczywiście były i takie, ale z racji tego, że nie stać mnie na picie tak drogich win, zawsze poszukuję czegoś w rozsądnej cenie, a jednocześnie spełniającego moje wymagania co do wina.
Jakie one są? Te wymagania? Proste. Wino ma mi smakować, nic więcej. Właściwie moje kryterium testowania wina i tego czy potem wracam do danego rodzaju, koloru, czy regionu z którego wino pochodzi, jest bardzo proste. Kryterium to smak, kwasowość i ogólne wrażenie podczas picia. Ma być dobre, to cała tajemnica.
Idealne wino?
To takie, które nie jest za mocne. Ma wyczuwalny i przyjemny aromat w nosie. Przyjemnie się je pije, nie powoduje zgagi po wypiciu dużej ilości. No i żeby głowa nie bolała na drugi dzień. To taki niewybredny żarcik, ale z winem tak jest, że może nas zmęczyć podczas długiego imprezowego wieczoru, kiedy przyjmujemy gości. Kryterium ostatnie, to cena. Oczywiście można kupić Pecorino za 13, 20 czy nawet 32 euro za butelkę. Tylko po co, jeśli można znaleźć doskonałe i delikatne wino za 2,5 czy 3,5 euro. Tak to możliwe. Zauważcie jeszcze jedno. Kiedy w markecie czy sklepie pojawia się promocja na naprawdę dobre wino, miejscowi wykupują je na pniu. Kiedyś podczas jednej z wizyt polowałem na Pecorino przecenione z 5 na 2,5 euro, przez 3 dni. Nie mogłem kupić tyle ile chciałem , bo kiedy zjawiłem się w sklepie, na półce stały 2 lub 3 butelki. „Lokalsi” wybierali moje ulubione Pecorino w tempie błyskawicznym. 3 dnia mi się poszczęściło. Pogoniłem do sklepu zaraz po 8 rano. 3 kartony zawędrowały do naszego bagażnika. To całe 18 butelek zapasu do Polski. Dużo i niedużo:)