To był impuls…
Mieliśmy wybór. Siedzieć w domu podczas sylwestra anno domini 2023/2024, lub pojechać gdzieś. Dokładnie tak, gdzieś. Bo absolutnie nie mieliśmy pojęcia gdzie? Mieliśmy niewiele czasu i niewiele wolnych urlopowych dni. Trzeba było na szybko, wymyślić coś, co będzie w zasięgu maksymalnie dwóch dni jazdy. Kierunków było kilka, ale co jest dla nas najważniejsze? Wy już to zapewne wiecie:) Jedzenie i wino. Tam gdzie jest znakomita kuchnia i wyborne trunki. Kierunek więc nasunął się sam:) To oczywiście Włochy…
Jednak gdzie się wybrać do Włoch, kiedy czas goni i mamy naprawdę dosłownie kilka dni na to aby odpocząć i złapać drugi oddech. Wybraliśmy samą północ Włoch. Nigdy tam nie byliśmy. W sensie dłużej, bo przejeżdżaliśmy przez ten rejon Italii wręcz niezliczoną ilość razy. Zdecydowaliśmy się na pobyt w Udine i zwiedzanie okolicznych atrakcji, jak na przykład przepiękny Triest, leżący całkiem niedaleko.
Wybór auta
Ponieważ nasz partner, czyli firma NoSmogRent, miał bardzo duże obłożenie swoich elektrycznych pojazdów, do naszej dyspozycji została tylko Tesla Model 3 w podstawowej wersji i z najmniejszą baterią. Chodzi o model wyposażony w baterie o pojemności 60 kWh. Czy jednak tak nieduża bateria zapewni nam komfortowe warunki podróżowania? W końcu 60 kWh, to naprawdę niewiele. Przed nami zaś trasa, która liczy kilka tysięcy kilometrów…
Nasza Tesla miała piękny niebieski kolor i jakże przeze mnie uwielbiane śnieżno-białe wnętrze. Chłopaki z NoSMogRent, wiedzą dobrze, jakie auta wybierać do swojej floty, aby klientom świeciły się oczy:) Tesla była piękna, jednak czy nada się na naprawdę długą wyprawę wiodącą przez Polskę, Czechy, Austrię aż po północne granice Italii?
Ruszamy w drogę
Z Lublina wyruszyliśmy 27 grudnia rano. Zaraz po świętach drogi były przyjemnie puste. Pogoda piękna i słoneczna, choć wiadomo, że w grudniu trudno oczekiwać specjalnych upałów, jeśli chodzi o temperaturę. Jednak 7 stopni Celsjusza na plusie, to zdecydowanie dobre warunki jezdne. Szczególnie, jeśli zadbasz o auto i w porę rozgrzejesz jego baterię trakcyjną. Działa ona wtedy w optymalnej dla siebie temperaturze, co zmniejsza zużycie energii i nasz zasięg, nawet w takim aucie jak Tesla z najmniejszą baterią, jest całkiem przyzwoity i dla nas przynajmniej, zdecydowanie wystarczający.
Nasza trasa biegła tradycyjnie. Za Katowicami skierowaliśmy się na południe Europy. Tak jak zawsze to robimy. Naszym stałym przystankiem jest stacja benzynowa umiejscowiona tuż koło autostrady (bardzo prosty zjazd), gdzie od niedawna stoją trzy stacje DC o mocy 175 kW. Operatorem jest e-On, więc stacje działają w kilku różnych roamingach. Poza tym bez problemu można się na nich naładować za pomocą kodu QR, jeśli inne metody zawiodą.
Stacje ładowania e-On
Stacje ładowania mieszczą się na obrzeżach miasta Vyskov i oprócz ładowarek, mamy tu normalną tradycyjną stację benzynową. Czyste toalety, expres do kawy, słodkie przekąski w postaci pączków, rogalików i innych słodkości, nadających się jako dodatek do kawy. Mamy też na zewnątrz stoliki, przy których często jemy z żoną specjały przez nią przygotowane. Jak za dawnych dobrych czasów:) Kanapka i kawa z termosu. Wracamy do tego co było kiedyś, i wiecie co? To jest super fajne uczucie.
Jechaliśmy zimową porą, więc widoki zachodzącego za horyzontem słońca były wręcz niesamowite. Samo ładowanie odbyło się bez żadnych problemów. Na początku mieliśmy całą kompanię elektrycznych aut koło siebie. Łącznie z mega fajnym EV, jakim jest I.D. BUZZ. Nasze auto od razu wystartowało, dzięki rozgrzanej baterii, z mocą ładowania 142 kW. To bardzo przyzwoity wynik. Plan zakładał ładowanie do około 90% aby można było jechać dalej.
Wkrótce zostaliśmy sami i zaczęło się dość szybko ściemniać. Widoki były niesamowite a droga na szczęście dla nas, dość pusta. Jazda była więc spokojne i bezstresowa. Naszym noclegowym kierunkiem było Brno.
Nasz 4* hotel w Brnie, nosił nazwę „Sono Hotel”. To bardzo przyjemne miejsce. Wygodne pokoje, dość duże. Piękne łazienki, bardzo przestronne i czyste. Sam hotel jest dość nowoczesny. Ma również podziemny garaż, w którym znalazłem stacje ładowania EV. Typowe WallBoxy o mocy 11 kW. Co prawda nie musiałem się ładować, nie mniej jednak, można to zrobić, jeśli ktoś ma taką potrzebę. Samochód spokojnie stał zaparkowany w garażu hotelowym, a my udaliśmy się na mały spacer.
Czeskie jedzenie
Miła pani w naszym hotelu poleciła nam restaurację, w której można zastać wielu miejscowych. To zdecydowanie najlepsza rekomendacja, bo tam gdzie na posiłek decyduje się duża liczba miejscowych mieszkańców, na pewno znajdziemy wysokiej jakości składniki i pyszne dania. Nie inaczej było w tej restauracji. Plzensky Dvur, to bardzo dobry kulinarny adres. Mamy tu serwowaną głównie kuchnię lokalną, a więc kaczka, niezliczone ilości knedliczków w rozmaitych sosach, zestawy surówek i oczywiście nagroda główna po całym dniu za kierownicą… Znakomite czeskie piwo, w odpowiednio niskiej temperaturze:)
Więcej o restauracji jak i cenach dań, znajdziecie w zakładce „polecane restauracje”.
Sono Hotel
Wróćmy do naszego hotelu. Jak napisałem wyżej, byliśmy z niego zadowoleni. Zobaczcie tylko na te łazienki. Po całym dniu jazdy, gorący prysznic to znakomite posunięcie. A prysznic w takich warunkach jak tu, jest absolutnie komfortem dla zmęczonego kierowcy.
Często nie zwracamy uwagi na tego typu rzeczy, a moim zdaniem powinniśmy. W końcu płacąc za 4* hotel, klient ma pewne wymagania i oczekiwania. Jeśli są one spełnione, to nie będziemy żałować wydanych pieniędzy.
Ładowanie auta
Jak wspomniałem wyżej, nasz hotel wyposażony był w kilka Wallboxów. Można było się podpiąć na przykład na noc a rano ruszyć w dalszą trasę z pełną baterią. Czynność ładowania trzeba zgłosić na recepcji. My nie musieliśmy się ładować, więc tego nie zrobiłem. Jednak cieszę się, że coraz większa ilość hoteli dostrzega potrzebę instalowania stacji ładowania. Daje to niesamowity komfort podróżowania, kiedy to przyjeżdżamy na nocleg po przejechaniu 1000 km jednego dnia.
Wystarczy wtedy podpiąć auto do stacji i rano mamy pełną baterię. Nawet, jeśli hotel każe sobie za to zapłacić, a są takie które naładują nas za darmo, to i tak warto skorzystać. Jest to po prostu bardzo wygodne. Jeśli natomiast płacić nie musimy, to mamy extra bonus w postaci darmowej energii, która wystarczy na przejechanie około 300-400 km, następnego dnia. Jeśli po drodze mamy na przykład dwa noclegi i obydwa to, na nasze szczęście, noclegi z darmową stacją ładowania dla hotelowych gości, nagle okaże się, że możemy przejechać do 800 km (w zależności od auta i jego zużycia energii) zupełnie za to nie płacąc. Bardzo przyjemne uczucie… oraz duża oszczędność dla naszej kieszeni:)
Śniadanie i w drogę
Rano nasz plan przewidywał bardzo szybkie śniadanie i dalszą jazdę. Trasa biegła przez Austrię, aż do Północnych Włoch. Na ten dzień mieliśmy zaplanowane ponad 600 km do przejechania. Trasa była spokojne i obyła się prawie bez niespodzianek. Jedyną była bardzo gęsta mgła, która otuliła autostradę w okolicach Wiener Neustadt. Było nieco przerażająco, bo miejscami, choć zdjęcie tego nie oddaje, widoczność spadała do jakichś 100-120 metrów.
W naładowaniu auta, jeśli chodzi o Austrię, tradycyjnie pomogła nam jak zawsze sieć IONITY, na której bardzo lubimy się ładować. Stacje szczególnie o tej porze roku, świecą pustkami, a moc 350 kW (choć nasze auto nie miało szans, aby ładować się aż tak dużą mocą) to tylko dodatkowy bonus. Dla Modelu 3 z najmniejszą baterią, czyli 60 kWh w technologii LFP, maksymalna moc ładowania to 170 kW. Modele w wersji Long Range potrafią nieco więcej, bo wytrzymają aż 250 kW mocy. Choć tylko przez bardzo krótki okres czasu. Po chwili moc ładowania niestety pikuje w dół, często zjeżdżając dużo po niżej granicy 200 kW.
Naprawdę szybkie ładowanie
Jednak technologia LFP jest bardzo obiecująca. Uważam, że ten model trójki, to naprawdę udana konstrukcja. Pojedynczy silnik daje naprawdę sporo mocy, a bateria jeśli jest dobrze rozgrzana, ładuje niczym bolid formuły 1. Bardzo szybko. Krótki przykład:
Kiedy przyjechaliśmy na stację z poziomem naładowania 25%, bateria oczywiście była rozgrzana, bo w nawigacji Tesli ustawiłem szybką stację ładowania jako nasz cel, do tego aby naładować się do 90% potrzebowałem zaledwie 21 minut.
Moc od razu wskoczyła na maksymalny poziom, który stacja ładowania mogła dostarczyć, czyli 140 kW. Dokładnie po 21 minutach mogliśmy jechać dalej. Innym ciekawym przykładem było ładowanie na stacji o mocy 175 kW. Tutaj mimo, że nie osiągnąłem maksymalnej mocy ładowania wystarczyło dosłownie 15 minut aby pojechać dalej. Od 30% SOC, kiedy to dotarliśmy do stacji, do 80%, które spokojnie wystarczyło aby dojechać do hotelu i mieć zapas energii na dzień następny, minęło 15 minut, z zegarkiem w ręku.
Jak więc widać, technologia baterii LFP (litowo-żelazowo-fosforanowa) jest całkiem niezła i mimo tego, że ogniwa te nie znoszą zimna i są sporo cięższe od zwykłych baterii Li-jon, mają bardzo wiele zalet. Jedną z nich jest to, że jeśli system zarządzania baterią BMS (Battery Management System), odpowiednio przygotuje naszą baterię pod względem termiki, ładuje się ona wręcz błyskawicznie.
Przejdźmy jednak do dalszej drogi
Po minięciu Wiednia i zostawieniu za sobą gęstej mgły, wjechaliśmy w piękne górskie rejony Austrii. Tu pogoda była już wyśmienita i mimo nieco niższej temperatury, słońce pokazało się w całej swej okazałości. Było pięknie i bardzo przyjemnie, jeśli chodzi o jazdę. Poniżej możecie zobaczyć miejsce w którym byliśmy już niezliczoną ilość razy. Tuż przy autostradzie. Zatrzymujemy się tu bardzo często na małą przerwę i fotkę, którą zawsze robimy w tym samym miejscu. Na co chciałem zwrócić Waszą uwagę?
Na parking… jest pusty. O tej godzinie, czyli nieco przed 11:00 przed południem, w miesiącach wakacyjnych, nie można tu zaparkować. Trzeba się najeździć i naszukać, aby znaleźć choć jedno wolne miejsce. W grudniu a właściwie pod jego koniec, wygląda to dokładnie tak. Pustki, a miejsc parkingowym do wyboru do koloru:)
Po przejechaniu ponad 600 km, w końcu dojechaliśmy na miejsce. Udine to bardzo przyjemne i jak mnie zapewniła właścicielka naszego apartamentu, który wynajęliśmy, spokojne i bezpieczne miasto. Powiedziała, że Teslę możemy spokojnie parkować na ulicy i nic jej nie grozi. Mieliśmy dosłownie na przeciwko naszej klatki schodowej małą uliczkę. Nieco zastawioną autami, to fakt, ale przez cały pobyt to właśnie tam bez żadnego problemu udawało mi się znaleźć miejsce do parkowania. Na wszelki wypadek cały czas był w aucie włączony tryb strażnika (Sentry Mode), który to czuwał nad bezpieczeństwem naszej niebieskiej trójki.
Jak było w samym Udine, co tam znaleźliśmy i kupiliśmy, co zwiedziliśmy w niedalekiej odległości od tego miasta? O tym wszystkim przeczytacie w kolejnej części naszej opowieści w północnych Włoch…
Koniec części 1.